Frezja szuka domu.

Jest śliczna i delikatna jak kwiatek. Smukła, zgrabna, czarno-biała, z „rasowym” wąskim pyszczkiem. Młodziutka, bez własnego domu i bardzo stęskniona za człowiekiem.

Do niedawna jej domem była ulica. Przed deszczem lub słońcem kryła się pod samochodami. Dwa razy dziennie, o określonej porze, czekała na mnie i na jedzenie, które jej nosiłam. Zawołana przybiegała, szczęśliwa, że już jestem. Podczas jedzenia co chwila podnosiła łebek sprawdzając, czy nie odchodzę. A po jedzeniu był czas na głaskanie. Ta chwila była dla Frezji najważniejsza. Przytulanie, drapanie za uszkiem, noszenie na rękach – na tym zależało jej najbardziej. Ocierała się o nogi, podskakiwała do rąk. Gdy odchodziłam, biegła za mną jak piesek. Zawiedziona patrzyła na zamykające się za mną drzwi. Podbiegała do przechodzących ludzi, zaglądała w oczy. „A może ty weźmiesz mnie ze sobą? Nie? To może ty?”
Niestety, jej zaufanie do ludzi skończyło się źle. Ktoś ją złapał. Ktoś obciął jej czubek uszka. Z jeszcze krwawiącym uchem zabrałam ją do domu.

Frezja nie może mieszkać na ulicy, bo nie jest tam bezpieczna. Ludzie, których się nie boi, psy i samochody to zagrożenie dla Frezji. Nie jest dziką kotką, bezdomną „od zawsze”. Kiedyś na pewno miała własny dom. Jest zdrowa i czysta, wie, do czego służy kuweta, posłanie, drapak. Została wysterylizowana, odpchlona, odrobaczona. Zasługuje na własnego człowieka, własny spokojny kąt z kocykiem, miseczkę, w której zawsze będzie jedzenie. Powinna trafić do domu, w którym będzie jedynaczką, bo, niestety, bardzo boi się innych zwierząt.
Kotka aktualnie przebywa w Pucku (woj. pomorskie), ale odległość nie stanowi przeszkody. Frezji zorganizujemy transport do dowolnego miejsca, byle w tym miejscu był dla niej DOM.

Reklama: Androsz. NZOZ. Gabinety stomatologiczne – stomatolog Błonie

Tagi:

Dodaj odpowiedź